Average: 4 (2 votes)

   Zirytowany tuzinem długonogich, niebieskookich blondyn przeplecionych tabunem łysych wielkoludów wyłamujących drzwi i potrafiących tylko kopać jego krocze i walić ciężkimi pałami w jego głowę, obudził się zlany potem. Z walącym sercem, ciężko dysząc siedział na łóżku wodząc otępiałym wzrokiem za lufą pistoletu, który kierował we wszystkie kąty kajuty. Minęło parę chwil zanim zorientował się gdzie jest i opuścił broń.

   - Nieźle mi dosunęli - mruknął macając guzy na głowie - tyle dobrego, że cała.

   Zsunął się z koi i powlókł się do łazienki.

   Pogwizdując coś tam , jakiegoś Beethovena czy coś, wziął prysznic, ogolił się i nie wiedzieć czemu zadowolony z siebie, z papierosem w ustach i świeżą kawą zasiadł w fotelu celem zaplanowania sposobu odzyskania towaru.

   Po jakichś dziesięciu minutach bezmyślnego gapienia się w ścianę wstał, zmienił szlafrok na coś bardziej wyjściowego i udał się do tak zwanego miasta. Nie za bardzo wiedząc co ma robić udał się tą samą drogą co ostatnio.

   Najpierw wzdłuż szeregu małych doków towarowych, do których była zacumowana jego landara i dalej do ciągu łączącego te szeregi. Tam wskoczył na ruchomy chodnik sunący do głównego mola, które jednocześnie było początkiem miasta.

   Miasto. Tak mawiali tubylcy i tak zostało, a jego ojciec mawiał - "Strzeż się tych miejsc, Mateuszu"- i od razu oglądał się za plecy. Tak..., aż ciarki mu przeszły. Jak był mały tak właśnie wyobrażał sobie skraj straszliwego boru, zasłyszanego z bajek babci. Opowiadała, iż tylko wielki rycerz Santiago potrafił go przejść, a już na pewno nie chodzi się tam na grzyby. Pierwsze budynki stanowiły jak gdyby granicę między światłem a ciemnością. Im bardziej chcesz coś zobaczyć w głębi pierwszej uliczki tym bardziej wydaje się ona ciemniejsza. I te nieodparte wrażenie, że jesteś śledzony przez wiele oczu. Miał dość duże doświadczenie, tak mu się przynajmniej wydawało, w dawaniu sobie rady w przeróżnych dziwnych miejscach, ale tu dostawał gęsiej skórki na sam widok Miasta i ciągle miał wrażenie, że już na wstępie coś ważnego przeoczył. Trochę to przypominało nurkowanie w nieznanych ciemnych wodach i choć nie bardzo mu się chciało, zanurzył się w pierwszą, napierającą na niego, ciemną falę dzielnicy portowej.